Mamy koniec kwietnia, egzekucji na Marzannie nikt już nawet nie pamięta, tymczasem my, Polacy, czekamy nadal na wiosnę. Rozpaczliwie fotografujemy kwiatki, celebrujemy pierwszy spacer boso po nadbałtyckiej plaży (tak, są tacy szczęśliwcy) oraz oczywiście fantazjujemy o Majówce. Niestety, fantazjowanie lekko uprzykrzają ponure wizje telewizyjnych pogodynek i pogodynów, że owszem, być może uda się uniknąć paradowania w kurtkach puchowych, ale niestety jest wysoce prawdopodobne, że deszcz nakapie nam do grilla. Długi weekend majowy, w tym roku wyjątkowo długi, ściska nam gardło w niepewności, że pogoda wszystko zrujnuje. Gdzie na majówkę w Polsce? Żeby wygrać los na pogodowej loterii? Lub zrekompensować sobie te wszystkie upokorzenia, które przeżywa nasza wiosenna konfekcja, pozostawiona w szafie? I jak żyć, gdy za oknem wciąż ponuro, a Accuweather nijak nie chce nas pocieszyć?
Po pierwsze: bez paniki.
Kto nie zmarzł podczas majówkowych wojaży po Polsce, niech pierwszy rzuci komentarzem pod tym tekstem. Przecież marznięcie jest pierwsze na liście majówkowych atrakcji nad Bałtykiem na przykład. Ileż to razy tęskniliśmy za ciepłym biurem zakładając polar na softshell lub odwrotnie? Ja pamiętam nawet, że za oknem mej nadbałtyckiej kwatery romantycznie prószył śnieg, podczas gdy reszta Polski skwierczała od upału. Przeżyłam. Wy też przeżyjecie.
Po drugie: nie ma czegoś takiego, jak zła pogoda.
Jest tylko nieodpowiedni dobór ubrań oraz akcesoriów. Tak przynajmniej twierdzi moja mama, z czasem zaczynam nawet jej przytakiwać.
Po trzecie: pogoda nie może być czynnikiem decydującym o podróży.
Oddając decyzję o sposobie spędzenia wolnych dni tylko i wyłącznie w ręce meteorologów, wykazujemy się nie tylko naiwnością, ale także brakiem zaufania do siebie i ludzi, z którymi zamierzaliśmy spędzić ten czas. Deszcz, wiatr i niska temperatura są nieodłącznym elementem polskiego krajobrazu. Nieodłącznym. Mamy odwilż w Wigilię, śnieżycę w Wielkanoc i zimną Zimną Zośkę. Taka uroda naszej pogody.
Gdzie na majówkę zatem?
Do dużego miasta.
To się nie może nie udać, chyba, że zastanie nas jakaś klęska żywiołowa. Zawsze można schronić się przed deszczem w licznych knajpach, albo spędzić cały dzień w jakimś muzeum. Na rozwój intelektualny zawsze jest dobry moment. I, proszę mi wierzyć na słowo, zabytki stoją w tym samym miejscu niezależnie od pory roku i warunków atmosferycznych. Nikt z powodu deszczu nie zwija Kościoła Mariackiego w Krakowie, nikt nie spuszcza powietrza z Kolumny Zygmunta w Warszawie ani tym bardziej nie wysyła na przymusowy urlop poznańskich koziołków.
Na łono natury.
Agroturystyka gdzieś w dziczy? Czemu nie. Nie wierzę, że mieszczuch wyrwany ze szponów blokowiska nie doceni uroków górskich szczytów tuż za oknem, nawet jeśli woda będzie po nich spływać strumieniami. A jeżeli można przy okazji popatrzeć na ogień w kominku, zjeść dobrą lokalną kuchnię i choćby poczytać książkę w pięknych okolicznościach przyrody. A pogłoski o tym, że w czasie deszczu dzieci się nudzą, są grubo przesadzone, zatem nie obawiałabym się nawet wyjazdów z małymi dziećmi. Skoro świnka Peppa tak znakomicie tapla się w błotku, to one też mogą.
A tzw. Aktywna Majówka?
Rowery, kajaki, nurkowanie i inne aktywności – owszem, bywają uzależnione od pogody. Tutaj nawet ja mogę mieć pewien problem z odpowiednią argumentacją, napiszę zatem tylko – jeżeli ktoś jest wystarczająco zdeterminowany, da radę i będzie się świetnie bawić.
Właściciele domków, hoteli i pensjonatów dwoją się i troją, by majówka stała się triumfalnym początkiem nie mniej triumfalnego sezonu wiosenno-letniego. Zewsząd spływają do mnie informacje o kolejnych atrakcjach, które szykują się we wszystkich zakątkach Polski. Muzea, skanseny, rynki miast i miasteczek gremialnie szykują się na wielką akcję zabawiania zmartwionych Polek i Polaków, czujących, że wiosna ich oszukała – przyszła i poszła, zostawiając po sobie wspomnienie mycia szyb w samej koszulce. Proszę, dajmy się zabawić, nawet jeśli w grillu zalęgły nam się rybki. Wyruszmy w Polskę w poszukiwaniu naszego rodzimego hygge, a potem się już tylko cieszmy.
Przy okazji chętnie się dowiem, jakie macie plany na ten wyjątkowy weekend. Ja jadę na wschód, wiadomo, tam musi być jakaś cywilizacja