Spacer po Cmentarzu Powązkowskim jest jak czytanie encyklopedii polskiej historii i kultury. Jesienią, kiedy chcąc nie chcąc nachodzą nas myśli o przemijaniu, ta lektura bywa wyjątkowo przejmująca. I piękna, bo Stare Powązki to przepiękne, zabytkowe miejsce.
Za datę powstania Cmentarza Powązkowskiego uznaje się dzień poświęcenia działki, na której się znajduje – 20 maja 1792 roku. Początkowo miała 2 hektary. Dziś ma ich około 43, a spoczywa na niej przeszło milion osób, których – często niezwykłe i szlachetne – biografie bywają zamknięte na lakonicznych informacjach na płytach nagrobnych, tuż pod imieniem i nazwiskiem:
Inżynier.
Malarz.
Lekarz.
Śpiewak operowy.
Pisarka.
Jazzman.
Stare Powązki są chętnie odwiedzane przez turystów, którzy wypatrują sławnych nazwisk w gąszczu zabytkowych rzeźb i krzyży. To cud, że tyle z nich przetrwało II wojnę światową – tym bardziej, że w czasie jej trwania składowano tam broń i można było się natknąć na żołnierzy Armii Krajowej. Pod koniec wojny spłonął kościół pod wezwaniem Św. Karola Boromeusza – dziś funkcjonuje jego odbudowana wersja. Co ciekawe, Cmentarz Powązkowski nie jest wbrew pozorom najstarszą nekropolią w stolicy – starszy jest np. Cmentarz Kamionkowski, który powstał na przełomie XIII i XIV wieku.
J jak Jędrusik. Kalina Jędrusik.
Odwiedziłam Powązki kilka dni temu, bo jestem zdania, że najpiękniej prezentują się jesienią. O dziwo jeszcze nie było czuć pełnej mobilizacji przed dniem Wszystkich Świętych. W Alei Zasłużonych uśmiechnęłam się przy grobie Kaliny Jędrusik – moja córka ma jej imię. Uwielbiałam ją zawsze i chociaż wiem, że córka jej męża Stanisława Dygata w autobiograficznej książce przedstawiła wyjątkowo paskudny obraz jej charakteru – nie myślę o niej źle. Wręcz przeciwnie, jestem wdzięczna za wszystkie piosenki, które z pasją śpiewała w Kabarecie Starszych Panów. Zresztą wiadomo, stara polska zasada głosi, że o zmarłych należy mówić tylko dobrze. Albo wcale. Ja mówię dobrze.
N jak Niemen, B jak Bodo, P jak Podkowiński
W katakumbach poruszenie wywołuje tablica z nazwiskiem Czesława Niemena – pod nią jest kolorowo od kwiatów i fotografii, słusznie, wszak to barwna postać. O dziwo skonstatowałam, że budzi ekscytację nawet wśród gimnazjalistów, którym nauczyciele zorganizowali przedzaduszkową wycieczkę z przewodnikiem co rusz przywołującym do mikrofonu wspomnienie kolejnej wybitnej postaci. Maria Dąbrowska. Miron Białoszewski. Władysław Podkowiński. Hanka Ordonówna. Eugeniusz Bodo – tu grób ma charakter symboliczny – czołowy amant przedwojennej polskiej kinematografii zmarł z wycieńczenia w radzieckim łagrze i został pochowany w zbiorowej mogile.
H jak Hłasko, K jak Komeda
Marek Hłasko i Krzysztof Komeda Trzciński. Wybitny literat, autor Pięknych dwudziestoletnich i genialny muzyk, autor słynnej kołysanki do filmu Dziecko Rosemary Romana Polańskiego. Byli przyjaciółmi, trzymali się razem, tworzyli paczkę emigrantów w Los Angeles. Podczas jednej z imprez Hłasko prowadził mocno wstawionego Komedę ulicą. Nikt nie wie, jak to dokładnie było, ale wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności Komeda przewrócił się i spadł ze skarpy. Uderzenie w głowę spowodowało krwiaka mózgu, artysta zmarł trzy miesiące później, 23 kwietnia 1969 roku. Marek Hłasko zmarł dwa miesiące później w Niemczech. Krąży opowieść, że ponoć pisarz powiedział do żony Komedy: Jeżeli Krzysio umrze, to i ja pójdę. Podobno to nie było samobójstwo.
Obaj spotkali się ponownie na Starych Powązkach.
K jak Kieślowski
Każdy, kto oglądał Amatora w reżyserii Krzysztofa Kieślowskiego pamięta charakterystyczny układ dłoni, przez które można zobaczyć filmowy kadr. Tak właśnie główny bohater zaklinał rzeczywistość, by stała się filmową opowieścią. Nic dziwnego, że ten motyw odtworzony został na nagrobku reżysera, który dał światu takie filmowe moralitety jak cykl Dekalog czy Trzy kolory. Pomnik ten czas jakiś temu – konkretnie w czerwcu 2013 – został skradziony, po czym odnaleziony w skupie złomu na Targówku. Jest to dla mnie podwójnie przykre – wszak mieszkam właśnie na Targówku i wyrażam głębokie ubolewanie nad upadkiem moralności wśród zbieraczy złomu. Oraz nieznajomością kultury osób prowadzących skup. Serio, przecież pomnik to nie stara pralka, a dewastacja nagrobka to szczyt bezduszności. Na szczęście nagrobek jest już kompletny i mam nadzieję, że nic już mu nie zagraża.
N jak Nalepa.
Tadeusz Nalepa to człowiek, który czuł bluesa. Spoczywa niedaleko Krzysztofa Kieślowskiego. Obaj urodzeni w pierwszej połowie lat 40. Obaj odeszli zdecydowanie za wcześnie – ich profesje pozwoliłyby im być aktywnymi do późnej starości.
Niestety, niektórych późna starość nie dotyczy.